Pytam córkę:
– Jak było w przedszkolu?
– Fajnie. Bawiłam się magnesami. Jadłam zupę, trzy miski. Była dobra. Z mięskiem, marchewką i ziemniaczkami. Jadłam dużo zupy, bo nie jadłam klusek. Kluski były niedobre, mama robi lepsze. Maksik nie jadł zupy, nie jadł też klusek. Tymek jadł zupę i jadł kanapkę na śniadanie. Kanapka z szyneczką w kształcie buźki misia. Była jeszcze w kształcie brzuszka misia, ale to był ser, to ja i Tymek wzięliśmy szyneczkę. Maksik pił dużo kompotu. Siedziałam koło Jasia. Jaś też jadł kanapki. Tata Jasia sprzedał samochód i kupił nowy. Siedziałam na jednym krześle z Tymkiem, bo inne były zajęte, a ja chciałam koło Tymka. Były wolne przy innym stoliku, ale ja nie chciałam tam. Ja piłam jeszcze wodę, ale tylko łyczek. Pani Kasia dziś przyszła później, bo była gdzieś, nie wiem gdzie, chyba na spacerze. Byłam w łazience z Tymkiem. Ja myłam ręce, oni sikał sam. Nie płakał. Było fajnie.
Pytam syna:
– Jak było w przedszkolu?
– Trochę fajnie, a trochę niefajnie.
hehehehehehehehehe, tym razem 1:0 dla Leny 😉 😉 😉 😉
Widzę bardzo poważny plus wysłania dzieci do przedszkola (chociaż ta uwaga tyczy się raczej tylko Lenki 😉 ) – będziesz wiedziała WSZYSTKO co się dzieje w mieście 😉 😉 😉
PolubieniePolubienie