Jak to się stało, sama nie wiem.
Była taka malutka, mieściła sie w sukienki swoich aktualnych lalek, gryzła mi pierś i budziła się jak mocniej stuknęłam klamką.
Potem przewracała się na brzuch i plecy, a my każdą nowośc traktowaliśmy jak start rakiety kosmicznej fotografując, przeżywając i nie raz ocierając łzy wzruszenia z policzków.
Chodziła niezdarnie, obijając się o ściany, śmiała zawsze szczerze i głośno, nie tylko buzią, ale i oczami. Wciąż jednak zawsze była dla mnie malutka.
Dziś jestem przed jej szóstymi urodzinami. Sześć lat! Nie wierzę! Jej różowo-cukierkowy pokój jakby już nie pasuje do niej tak bardzo jak kiedyś.
– Mamo kiedy kupisz mi biurko, ja przeciez nie mogę malować na tym małym stoliku – mówi do mnie, a ja obracam się za siebie szukając śmiałka, który prosi o zakup biurka szkolengo, przecież to nie może być moja mała córeczka…
Kiedy w sobotę wszyscy wijemy się po domu w wyciągniętych dresach, ona schodzi na śniadanie odstrojona w sukienkę, rajstopy i nowe lakierki, które wyhaczyłam na jakiejś internetowej poświątecznej promocji. Na głowie ma opaskę z kokardą, przecież włos musi być rozpuszczony. Czuję, że psikneła się swoimi perfumami z Elsą, które dostała od taty… Wyglądam przy niej jak uboga krewna i czuję, że na śnadanie powinnam podać kawior i ostrygi, a nie jajka na twardo i bułkę z masłem. Kiedy to się stało? Kiedy ona tak urosła?
– Mamo a dlaczego ja mam brwi tutaj na górze na nosie? – pyta mnie
– No tak Ci się zrastają jak mi, dziewczyny zwykle je wyrywają – mówię. Pamiętam czas w podstawówce kiedy wyglądałam jak córka zbója Rumcajsa, widzę że moje dziecko chyba odziedziczyło zarost po mnie 🙂
– Ja nie będę, ja się boję – mówi
Tłumaczę, że przeciez nie musi, to jest jej wybór. Myślę sobie, że jak dorośnie mimo strachu i bólu będzie rwać te krzaki jak ja, ale póki co nie musi o tym myśleć.
Bawi się w plażowanie rozkładając ręczniki po domu, w urodziny obkładając dom talerzykami dla gości, w salon kosmetyczny targając grzebienie, szczotki i miliony niesparowanych spinek po domu. Na potęgę wycina, koloruje, wyrywa, nakleja, skleja i dziurawi. Chce, żeby kręcić jej loki, malować paznokcie i kupować same sukienki. Brokatowe temperówki, świecące kolorowanki, odblaskowe ciastoliny. Rzuca fochy, obraża sie zakładając ręce na piersi, wychodzi do pokoju i krzywi, żeby pokazać jak bardzo jej sie coś nie podoba.
Nie wiem kiedy zaszła cała ta zmiana, przeoczyłam ten moment, zaskoczył mnie i już teraz patrzę na dziewczynkę, a nie dzieciaczka. Zdradza mi, że koleżanka z przedszkola zakochała sie w koledze i ogląda ze mną wysyłkowy katalog z ciuchami, który listonosz wrzucił do skrzynki. Łapię się na tym, że siedzimy koło siebie i mówimy co nam się w nim podoba, po porstu jak dwie przyjaciółki. Kiedy to się zmieniło?
– Mamo, a czy ja będę mogła pójśc na przyjęcie piżamowe na noc do koleżanki? – pyta
– No pewnie, że tak – mówię
– Ale wiesz co, ja pójdę tylko na przyjęcie, a na noc wrócę do domu – wyjaśnia swój plan
– Możesz zostać na noc jeśli chcesz – proponuję
– No tak, ale ja wolę spać w domu, bo ja się boję sama, ja chcę jeszcze z mamusią…
Ufff, oddycham z ulgą, a jednak wciąż gdzieś głęboko jest moją małą córeczką…
Eh.. tak to jest ;). Najpierw człek narzeka, że z małymi dziećmi ciężko, że włażą do łóżka itp., a potem tęskni za tym ;). Ciesz się każdą chwilą, są bezcenne 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie tak jest! Na szczęście jeszcze wciąż włazi do łóżka 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba