Chciałam mieszkać w dużym mieście, nie pamiętam od kiedy ale wiem, że chciałam. Chciałam mieć wszędzie blisko, mieć w zasięgu ręki tramwaje, autobusy, wielkie sklepy, dyskoteki i biblioteki. Mieć kina, teatry, koncerty, restauracje, galerie, muzea… Mieć możliwości.
Życie ułożyło się tak, że z małego miasta trafiłam do podobnego. I znowu dojeżdżałam, klęłam i marzyłam. Czasem ryczałam i zazdrościłam…
Dziś dziękuję za to, że los był mądrzejszy ode mnie i wiedział, że w końcu dorosnę do tego, żeby zrozumieć, że tak jest dla mnie lepiej.
Jak wspaniale jest bowiem iść do sklepu i być zaczepionym przez Panią sprzedawczynię: „A jednak pani wróciła po tego kwiatka?” – uśmiecham się pod nosem i jestem pod wrażeniem, że zapamiętała mnie i moje pytania o jakąś niewymagającą znajomości encyklopedii kwiatów roślinkę.
Jak wyjątkowo jest kupować kapustę kiszoną na rynku u „swojego” Pana, który mówi: „Pół kilo jak zawsze?”.
Cudownie jest usłyszeć w sklepie „Już jest ta przyprawa włoska, ostatnio pani pytała o nią”.
Jak fajnie jest dostać list na poczcie bez pokazania awizo, bo gdzieś wsiąknęło, a przecież Pan z poczty wie, że ja to ja.
Jak ułatwia życie otrzymanie na szybko jakiegoś leku na receptę bez recepty w aptece, obiecując że za kilka godzin się ją doniosie. Przecież nie oszukam, zawsze tu przychodzę…
Najlepiej na świecie jest zamienić słowo w pobliskim sklepie, poczuć, że ktoś rozpoznaje twoje dzieci, pyta czy już na dobre wyszły z przeziębienia i uśmiecha się, bo cię zna niby tylko przelotnie, ale jednak.
Małe miasto pozwala ci nie być anonimową kroplą w morzu. Małe miasto nadaje ci rolę w społeczeństwie, przyporządkowuje do miejsca, ulicy, sąsiadów. Czujesz się w nim jak u siebie, bo wokoło otaczasz się znajomymi twarzami. Małe miasto tworzy większą symbiozę i przywiązanie. Do drzew, chodnika, kuriera, który dzwoni do mnie i po imieniu mówi: „Pani dziś w pracy, zostawiłem paczkę tam, gdzie zawsze”. Uśmiecham sie do telefonu i dziekuję. Uwielbiam to uczucie, że ci obcy dla mnie ludzie tworzą mój świat i stają się jego częścią. Czasem czuję, że mnie znają, choć często nie znamy nawet swoich imion.
Paradoksalnie małe miasto daje mi większe możliwości socjalizacji. Pozawala być bliżej ludzi i związać się z nimi emocjonalnie. Pozwala mi może na mniejszą ilość znajomych, niż mogłoby mi dać wielkie miasto, jednak czuję, że jakość tych znajomości jest cenniejsza, ważniejsza i głębsza. Nie powierzchowna.
Pozwala mi nie zamykać drzwi na klucz. Otwiera mnie przed sąsiadami, daje możliwość wyjścia na łąkę i zobaczenia wiewiórki przed domem.
Okazało się bowiem, że właśnie to moje małe miasto dało mi więcej, niż mogłabym sobie kiedykolwiek wyobrazić.