
Czas od ostatniego mojego wpisu tu, dał mi ostro w kość i podnieść się nie umiałam, i znaleźć siły było ciężko, aby wykrzesać z siebie słowa, choć zapętlenie ich tłoczyło się w głowie. Po drodze Boże Narodzenie, Sylwester, Dzień Babci i urodziny męża. Wszystko przeleciało między palcami nie wiem kiedy i jak. Kiedy zbierałam siły, w okolicy połowy stycznia dziadostwo toczące się we mnie wciąż nie chciało odpuścić.
Według lekarza zima i związana z nią inna flora bakteryjna jest ciężkim okresem dla osób chorujących na wrzodziejące zapalenie jelita grubego i inne nieswoiste choroby jelit. Niestety jestem w tym zespole tanecznym i pląsam jak mi mój dyrygent każe. Jedni otrzymali od losu błękitne oczy, drudzy cukrzycę, a i ja mam swoje. Dostęp do lekarzy w czasie pandemii to droga przez mękę… Co nie poprawia samopoczucia, a wręcz wzmaga irytację i bezsilność. Kiedyś, kiedy lekarz pytał mnie podczas rutynowej kontroli „Jakieś choroby przewlekłe?” to odpowiadałam krótko „Nie!”, choć bardziej chciało mi się zareagować: „Pfff, jaaa?” Dziś wiem, że pod zwiewną sukienką, uśmiechem na twarzy i butem na obcasie osoby, którą mijam na ulicy może kryć się wiele tajemnic, wylanych łez i bólu. Pod koszulą i spodniami na kant pana z biura, którego widzisz na korytarzu biura, kryją się wyrzeczenia dietetyczne, anemia i depresja. Choroby jelit są na tyle podstępne, że trzymają nas mocno za głowę wpływając na emocje, wywołując stany depresyjne i obniżając samopoczucie.
Nie jest już nawet wyrzeczeniem dieta, jedzenie w kółko tego samego, gotowanego, często bezpłciowego. Nie jest wyzwaniem codzienne łykanie tabletek, rezygnacja z ulubionych smakołyków, o alkoholu nie wspomnę. I choć zapach kawy będzie kusił chyba już zawsze, to wiem, że nie dla mnie te smakołyki… Chęć wejścia w remisję jest tak silna, że człowiek potrafi wiele poświęcić. W naszej głowie jest wielka siła.
Dlatego dziś i dopiero dziś wchodzę w 2021 rok z wdzięcznością, że końcówka 2020 roku minęła. I choć uwielbiam grudzień za czas oczekiwania na święta, za iskrzące się od światełek miasto, za uśmiechy dzieci czekających na Mikołaja, ich wypieki na twarzy i emocje, to jednak mówię dziś „Ufff…” Mam w sobie wdzięczność, że połowa stycznia również za mną. Czuję ulgę. Patrzę do przodu, nie w tył i cieszę się z każdego dnia. Brzmi patetycznie? Nie miało, ale nie ma nic cenniejszego od zwykłego poranka. Pobudki bez bólu i strachu. Mój stary rok zostawiam za sobą i aby zacząć Nowy z lepszym samopoczuciem muszę założyć, że zaczął się według kalendarza juliańskiego – 14 stycznia. Jest lepiej! Czy czuję radość? Tak! Idziemy, walczymy, dbamy, leczymy. Każdy dzień jest piękny, choć często nie wygląda jak ten z naszych wyobrażeń. Biorę jednak z uśmiechem to, co mam. Mam wiele!
Dziś życzę Wam tylko zdrowia. A chorym na przewlekłe choroby – remisji – i trwania w niej przez długie miesiące i lata. Wielkie plany, wycieczki, zakupy są niczym. Trywialne i banalne, co? Tak! Jednak należy sobie o tym przypominać każdego dnia, bo najważniejszy jest czas jaki mamy tu i teraz dla siebie i swoich rodzin. I tak właśnie spędźmy ten 2021. Razem. W zdrowiu!
Jestem posiadaczką choroby, której nie widać więc znam twój „ból” . Tobie też życzę tego samego 🙂 Pozdrawiam i zapraszam do siebie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba